Na początku był sobie Żuk z chłodnicą, zbiorniczkiem i wężami z Lublina. Silnik 4CT90 daje sporo ciepła i niestety pojawiły się kłopoty. Trochę na moje własne życzenie gdyż zamontowałem jedynie wentylator elektryczny, którego zaletą (jedyną, jak się okazało) było idealne dopasowanie do chłodnicy. Niestety wydajnością nie grzeszył, co okazało się ciut późno. Podczas testów dawał radę, jednak gdy zapiąłem z tyłu Zapiekankę i wzrosły opory było po wszystkim. Daliśmy radę, choć nie było czasem miło, gdy przy 40 stopniach na zewnątrz włączaliśmy pełne ogrzewanie kabiny, żeby schłodzić silnik. Jazda bez grilla też nie była elegancka. Nie mówię już o kartonie po Morlinach znalezionym na Węgrzech, z którego zrobiłem dodatkowe kierownice powietrza, żeby przepływało go więcej przez chłodnicę.
To wszystko sprawiło, że jedną z najważniejszych rzeczy, jakie były zaplanowane do przerobienia przed kolejną podróżą, był cały układ chłodzenia silnika. Zacząłem od wyszukania i zebrania wszelkich możliwych informacji, później były zakupy i pierwsze próby.
Wybór padł na aluminiową chłodnicę. Tak wiem, że jest trudniejsza w naprawie “w terenie”, nie da się zalutować, trzeba kleić. Jednak dzięki temu, że aluminium jest sztywniejsze niż mosiądz, chłodnica może mieć cieńsze i bardziej gęste lamele. Dzięki temu jej powierzchnia czynna jest zdecydowanie większa. Czyli lepsze chłodzenie. Tyle przynajmniej w teorii.
Wybrałem chłodnicę od Voyagera 2.5 CRD
Ma pasujące wymiary, mocowanie, które daje się łatwo ogarnąć, bardzo wydajne wentylatory i nie jest droga.
Postanowiłem również założyć mechaniczny wentylator, który w poprzednim układzie był dobre 30cm od chłodnicy, czytaj – nie dawał by nic. Teraz chłodnica poszła nieco głębiej, bliżej wentylatora, dorobiłem również tunel, który zbiera większość powietrza z chłodnicy. Szeregowo, pomiędzy mechanicznym wentylatorem, a chłodnicą znalazł się także bardzo wydajny wentylator elektryczny. Tunel zrobiłem z kawałka plastikowej beczki o pojemności 120 litrów.
Ponieważ oryginalne węże nie pasowały nijak do nowego układu, zastąpiłem je silikonowymi kolankami o odpowiednich kształtach połączonych aluminiowymi łącznikami i dobrej jakości opaskami. Dałem także dwa trójniki, żeby móc zrobić powrót z nagrzewnicy i ze zbiorniczka wyrównawczego. Cieńsze przewody są gumowe, zbrojone, do układów chłodzenia. W czasie przeróbek zlikwidowałem nagrzewnicę pasażera, w tym miejscu znalazł się filtr powietrza.
Wyniki testów drogowych wykazały słuszność mojej idei. Chłodzenie jest bardzo wydajne, wentylator mechaniczny daję radę tak dobrze, że ani razu nie miałem potrzeby włączyć elektryka. Co nie znaczy, że nie będzie potrzebny. Niedługo Gruzja ze stromymi i gorącymi podjazdami po drodze. Tam się dokona prawdziwy test. Jak na razie rokowania są obiecujące.